czwartek, 15 listopada 2012

Witam serdecznie, na swoim blogu będę opisywał śmieszne zdarzenia ,historie,w których uczestniczyłem w młodości i w czasie moich wędrówek pracowniczych...(co kilka dni nowa przygoda).

Było to w czasach mojej młodości ,kiedy to powstawało moje osiedle i w około roiło się wiele placów budowy. Jak to młodzież, mieliśmy z kolegami dość siedzenia na ławce,dłubania słonecznika i grania w karty... Kolega mój sympatyczny ,który często też oprócz bycia sympatycznym, wpada na zaskakująco durne pomysły. Tak było też i tym razem,gdy wymyślił zabawę w ganianego na jednej z budów?! 
Jako że byliśmy zgraną paczką (ok. 12 osóbek,które w tym miejscu pzdr. :) ), prawie jednogłośnie stwierdziliśmy, że faktycznie zabijemy nudę ,a może przy okazji znajdziemy coś pożytecznego,np:  fundusze w postaci paliwa,obecnego na budowach w wieluuu maszynach :) .

 Na miejsce tej super zabawy wybraliśmy domki szeregowe, z piwnicami dwu-piętrowe, jednym słowem było gdzie się ganiać :)
Już po 10-ciu minutach przedniej bieganiny i skakania z piętra na piętro wydarzył się malutki incydent.
Na moje nieszczęście byłem tym uciekającym, a gonił mnie nie kto inny jak sam pomysłodawca!
Za wszelką cenę nie chciałem by mnie dopadł, bo przecież byłaby to hańba... No i pędziłem ile sił nie patrząc dokąd i wyskoczyłem przez okno wprost na stertę desek... skoczyłem i tak zostałem !!!  Przyczyna tego mojego zastygnięcia była dość prozaiczna, a mianowicie budowlańcy zostawili te deski ,nie przejmując się zbytnio wyciąganiem z nich gwoździ. No i miałem przez miesiąc ksywkę "narciarz"... Ale postanowiłem sobie,że prowodyr tej zabawy ,zapłaci mi za krzywdy moralne :)


Gdy już zagoiły mi się stopy ,znaczy otwory po czterech papiakach (takie kurde długie gwoździki), znając zamiłowanie mojego kolegi do różnego rodzaju zakładów, wiedziałem że nie odmówi jak się z nim założę o pieniądze...
Wymyśliłem sobie ,że skoczę z drugiego piętra budynku na kupkę piasku ,na tej właśnie budowie, gdzie jeździłem na nartach :)
Sprowadziłem na miejsce owego (bydle, ale o tym za chwilę) kolegę i kilku świadków zakładu, a co żeby mi się potem nie wykręcał.
Stanęło na kwocie trzech KLOCKÓW !!! zgodził się natychmiast,bo wiedział ,że kiedyś z takiej wysokości bałem się skoczyć... ( to opiszę w innej historii ) ,ale miałem asa w rękawie bo wykonałem dzień wcześniej skok próbny HEHE...!
Wszyscy zostali na dole, a ja gramoliłem się na drugie piętro, myśląc już na co wydam 3 KLOCKI....
Udawałem że się trochę waham ,że chyba nie skoczę i gdy już gapie na dole zaczęli wątpić ,wykonałem ten Super skok.... !!!   
 
Gdy już odzyskałem świadomość, pierwsze słowa jakie usłyszałem to ,cytuję: "Aleś kurwa przypierdolił"..,
następną rzeczą była zadziwiająco duża ilość krwi w miejscu ,gdzie leżałem...
Skok kosztował mnie: podbite oko,rozkwaszony nos i wybita jedynka, a przyczyną tych obrażeń ,byli kurde znów budowlańcy... Bo skok próbny wykonałem w piątek jak skończyli robotę i do głowy mi nie przyszło,że tak jak w soboty mieli zawsze wolne, to teraz na moje nieszczęście przyszli na nadgodziny i zabrali znaczną część kupki piasku ,na którą skakałem :( ... Zapytacie ,ale przecież wygrałeś 3 KLOCKI !!!


No i w tym miejscu można mojego kolegę nazywać bydlakiem, a to dlatego że, oczywiście wręczył mi te 3 KLOCKI , tylko że były to klocki LEGO...  Pamiętajcie diabeł tkwi w szczegółach... :)

                                                                             Pozdrawiam, za kilka dni kolejna opowieść...